《Muhteşem Yüzyıl: Nowa Era II》Rozdział 9
Advertisement
Zażywając relaksującej kąpieli w hammamie prowadzę miłą pogawędkę z Mihrünnisą. Również obecna Margaritta przysłuchuje się rozmowie, lecz krępuje się w nią włączyć. Uwielbiam spędzać czas w tureckich łaźniach. To najprzyjemniejsza część codzienności. Zapominam tu o wszystkich zmartwieniach i kłopotach dnia powszedniego. Jestem tylko ja i moje młode, jędrne, piękne ciało. Kojąca woń mieszaniny przeróżnych zapachów łączy się z czystą, ciepłą wodą wędrującą po ciele niczym dłonie cudotwórcy. Światło, wpadające przez małe okienko na samej górze wymalowanego freskami sufitu, nasłonecznia lica nadając im zdrowego blasku.
- Słyszałam, że wystraszyłaś Kösem. - Żona padyszacha momentalnie ściąga mnie na ziemię, rozpoczynając jeden z mniej sprzyjających mi tematów. - Od czasu twoich odwiedzin nie wychodzi ze swojej komnaty. Co jej powiedziałaś? - Zapytuje, wmasowując w swoje mokre, ciemne włosy mydło pachnące jaśminem. Margaritta słysząc imię rywalki, od razu zwraca twarz w naszą stronę okazując zainteresowanie.
- Nic takiego jej nie powiedziałam. - Oznajmiam z szerokim, odrobinę szyderczym uśmiechem. - Zwróciłam jej tylko uwagę na zasady panujące w haremie. Ale porozmawiajmy lepiej o Nergisşah, zamiast o nieudolnej i aroganckiej nałożnicy.
- Myślisz, że dała sobie spokój z Girayem? - Sułtanka podejmuje temat. Sama także od jakiegoś czasu obserwuje córkę Padyszacha. - Zapewniała, że to już skończone, jednak dziwnie się zachowuje. - Po tych słowach odkłada buteleczkę z płynem i zasiada na podwyższeniu sięgając jedną dłonią po olejek, a drugą wzywając służącą do masażu jej śniadych, prostych pleców.
- Ten temat na pewno nie jest skończony. Musimy kontrolować Nergisşah. Nic nie może nam umknąć. Ona jest młoda, a co za tym idzie naiwna. Sprowadzi na nas kłopoty. Czuję to w kościach.
Sułtanka przytakuje, po czym poczyna zajmować się swoim arganowym olejkiem. Ja natomiast okrężnymi ruchami wmasowuję w alabastrową skórę pieniące się mydło. Unosząc się w powietrze, otula mnie woń jaśminu i imbiru przechadzająca w koło i wbijająca się w drzewo sandałowe, które z kolei łączy się w wirze z pustynną różą, zniewalającą wszystko, co stanie na jej drodze. Po chwili kieruję wzrok na faworytę Abdullaha płuczącą włosy wodą tryskającą ze ścian.
- A ty Margaritto? Dlaczego się nie oddzywasz? - Zapytuję wesoło,schodząc pieniącymi się dłońmi z góry do jędrnych, kształtnych piersi, kobiecego brzucha i długich, zadbanych nóg.
- Wybacz, sultana. Nie wiem, co miałabym mówić. Niestety... w towarzystwie takich kobiet jak ty i sułtanka Mihrunnisa czuję się .... dziwnie nieśmiało. - Matka Mehmeta w tym momencie podnosi głowę i kieruje ją w stronę mówiącej dziewczyny. Na jej ustach pojawia się pobłażliwy, szczery uśmiech.
- Nieśmiało? - Dziwię się. - Ty, z takim ciałem powinnaś być raczej niezwykle odważna. - Poświadczam, wybuchając gromkim, przyjemnym dla uszu śmiechem.
Advertisement
W tym momencie hammamowe drzwi otwierają się. Staje w nich wspomniana wcześniej Kösem. Wszystkie spojrzenia kierują się w jej stronę. W oczach Margaritty dają się dostrzec malutkie, błyszczące ogniki złości. Zastygamy w bezruchu. Menekşe, która przybyła do łaźni wraz ze mną lecz oddaliła się do jakiegoś samotnego, przestronnego miejsca przesyła mi porozumiewawcze spojrzenie. Możnaby nas teraz porównać do stada wygłodniałych wilków, które właśnie dostrzegło ofiarę. Nowoprzybyła staje się zmieszana. Widać w niej niepewność i nieznaną mi dotąd formę paniki. Postanawia udawać, że nic się nie dzieje. Celowo nie dostrzegając, wymija nas uciekając spojrzeniem przed siebie. Zamierza szybko zniknąć z naszych groźnych oczu. Przechodzi bokiem haremu, pragnąc ukryć się w cichym i pustym kącie. Nie zamierzam pozwolić jej spokojnie się obmyć . Patrząc w oczy Nissy, Menekşe i potem Margaritty podnoszę się z mokrej, basenowej posadzki i wołam za nałożnicą.
- Kösem! - Ta, nie zdąrzajac podejść do miski z wodą zatrzymuje się parę kroków za mną. - Chyba o czymś zapomniałaś. - Rzeczę ostrzegawczym tonem. Pragnę wymusić na dziewczynie spojrzenie w moje oczy, jednak ona się nie obraca. Stoi tyłem do nas, przypominając człowieka dopiero co zamienionego w kamień.- Obróć się ! - Rozkazuję, stanowczym tonem. Kösem po chwili zastanowienia powoli i ostrożnie zwraca się w moim kierunku. - Weszłaś do hammamu nie kłaniając się sułtankom. Jeszcze raz zapomnisz o jakiejś zasadzie, a nikt cię nie uratuje. - Ciągnę dalej. Moja mina sprawia wrażenie strasznej, wręcz demonicznej. Faworytę przechodzą dreszcze. Widzę to, chociaż usiłuje ukryć swoje słabości.
- Gdybym wiedziała, że wy, Sultanlar tu będziecie, nawet nie pomyślałabym o pojawieniu się w waszym królestwie. - Oliwkowooka przybiera pewną pozę. Uznała to za jedyną obronę przed atakiem wilków. - Nie ukłoniłam się, owszem. .. ale to przez to, że nie chciałam wam przeszkadzać, sultana.
- Miło z twojej strony. - Powiadam, kiwając głową. - Miło, lecz głupio. Sama z siebie pragniesz zasłużyć na karę. Dziwne, naprawdę dziwne. Taka ładna, a taka... - Tu przerywam, by pozostawić jej zadanie domyślenia się ostatniego słowa. - Z resztą... nie ważne. - Dodaję po chwili. - W końcu zdecydowałaś się opuścić swoje cztery ściany i odświeżyć ciało . To postęp. - Przybieram rozbawioną minę, która po sekundzie znowu staje się nieruchoma i twarda jak głaz. - No cóż, wracam do swoich przyjemności. - Oświadczam i odwracam się do moich towarzyszek. Wygląda, jakbym zaraz miała ruszyć w ich stronę. Kösem doznaje ulgi, ale ja jeszcze raz szybko i niespodziewanie zwracam twarz w jej stronę, oczekując pokłonu. Nałożnica od razu łapie intencję i kłania się nisko. Wtedy wracam na moje miejsce, a ona rusza jak najdalej od nas, zabierając ze sobą miskę z wodą. Kobiety będące ze mną wydają się być rozbawione całą tą sytuacją. Każdy wraca do swoich zajęć. ..
Advertisement
Tę noc spędzam z mężem. Po zakończeniu naszych miłosnych igraszek oboje układamy się do snu. Wtulając się w zdobioną pościel na wielkim łożu, a zarazem w klatkę piersiową Balego Paşy rozmyślam o moim własnym życiu, które zgubiłam gdzieś poświęcając się w pełni rodzinie, państwu i pogoni za władzą. Markocoulu także jest uwięziony w pracy i wiecznie niepewny swojej przyszłości. Wszystko wygląda na stabilne, ale czegoś brakuje. Musimy to zmienić. Z tą myślą tonę w nierzeczywistym świecie marzeń, cudów i odpoczynku... Zagłębiam się w śnie. Przyjemność nie trwa jednak długo. W środku nocy do naszej komnaty sypialnej dobija się Reihan Ağa .
- Su... sultana! Sultana! - Z hukiem wyrywającym ze snu szarpie za drzwi, doprowadzając Balego do szału. Zrywa się on z łoża w pośpiechu.
- Jak śmiesz wchodzić tutaj bez pozwolenia w środku nocy! - Piekli się Paşa.
- Wybacz, Paşo... Nie chciałem cie zdenerwować. - Zapewnia strażnik Haremu. - Musiałem tu przybiec ! W haremie stało się nieszczęście. Sułtanka musi tam iść natychmiast. Natychmiast! - Reihan wypowiada słowa szybko, zwięźle i prawie podskakując z pośpiechu. W tym samym momencie staje za nim Menekşe, również wyrwana ze snu.
- Co się stało? Co się tak drzesz? - Czarnulka dopytuje z pretensjami.
- Nie będę teraz tłumaczył! - Sługa zaczyna się irytować.- My tu gadu, gadu, a w haremie wrze! Sultana! Chodźże! Ty Menekşe, jeśli cię to interesuje, to też się rusz! Sułtanka Efsun się zabiła!
Na te słowa wszyscy obecni stają dęba. Pośpiesznie zeskakuję z pościeli i owijam włosy pierwszą lepszą chustą. W trójkę wybiegamy z komnaty. Kątem oka dostrzegam jeszcze zdezorientowanego Balego, który nie wiedząc, co robić i czy w ogóle coś robić ciężko wzdycha.Po dotarciu do haremu z impetem pociągam za drzwi prowadzące do komnaty Efsun. Robię krok do przodu, po czym zatrzymuję się na środku. Dostrzegłam coś wywołującego przerażenie. Ostrożnie i powoli unoszę wzrok ku górze. Służka, widząc to co ja, krzyczy ze strachu zasłaniając usta dłonią.
Na pierwszy rzut oka widzę kilku eunuchów oraz służkę, wyglądającą jakby zaraz miała zemdleć. Po środku dostrzegam zwisające z sufitu martwe już ciało sułtanki. Dynda ono w prawo i w lewo wydając odgłosy diabolicznego skrzypienia drewna. Do moich uszu dociera też cichy głos Reihana : Powiesiła się. Zapada grobowa cisza. Nikt nie ma odwagi wydać z siebie ani krzty dźwięku. Zastanawiam się, co robić. Gdy Abdullah się o tym dowie popadnie w rozpacz. Został sierotą. Na wspomnienie bratanka poczułam silne ukłucie w sercu. Kto mu o tym powie?
- Aller! - Po pierwszym szoku, poczynam wołać straże. W mgnieniu oka pojawia się przede mną trójka mężczyzn w czerwonych strojach. - Zdejmijcie trupa. - Rozkazuję, nie odwracając wzroku od martwej Efsun, która zastygła z szeroko otwartymi, krwawymi oczami i rozchylonymi wargami. Obserwuje strażników szarpiących się z grubym sznurem. W końcu udaje im się go rozwiązać i położyć ciało na ziemi. Klękam obok medyczki, która przykłada lusterko do bladych warg sułtanki. Nie oddycha. Umarła. Starsza, tęga hatun z wydatnym nosem stwierdza zgon. Już mam kazać eunuchom przynieść białe prześcieradło, gdy do komnaty wparowuje Abdullah. Nie! Nie teraz... nie w tym momencie... za szybko. Będąc zmieszaną, zachowuję spokój i opanowanie. Odwracam twarz w stronę bratanka . Ten, podbiega do ciała matki popychając po drodze kilku służących. Przesuwam się w bok, dając mu dostęp do trupa. Nie mam innego wyjścia. Bezczynnie układam dłonie na udach. Młodzieniec obija sobie kolana, rzucając się na twardą podłogę obok mnie. ciężko oddychając i wykonując nieopanowane, szybkie ruchy bezoddzewnie stara się wybudzić valide, szarpiąc ją za suknię. Ciężko wzdychając, przymykam powieki, by oszczędzić sobie tego makabrycznego widoku.
- Zrób coś! - Şehzade krzyczy do mnie roztrzęsionym, nieopanowanym głosem. - No zrób coś! Nie siedź tak! Uratuj ją! Przecież ty wszystko potrafisz! - Nie udzielam odpowiedzi. Spuszczam tylko głowę w geście bezsilności. Pozwalam mu na cierpienie. Przecież on wie, że matka nie żyje. Za chwilę dojdzie to do niego. Teraz, układa głowę Efsun na swoich kolanach i zalewając się łzami prosi ją, by wstała.
- Abdullah. - Chcąc pomoc mu zrozumieć prawdę, nawołuję po imieniu.- Abdullah. - Nie słyszy mnie. Jest w wirze swoich nieokiełznanych myśli. - Abdullah! - Powtarzam głośniej, widząc jak chłopak ponownie szarpie ciało z całą wściekłością i bólem. Jego ruchy stają się agresywne. - Abdullah zostaw ją. Już jej nie uratujesz. - Tłumaczę. - Abdullah!... Ona odeszła. - decyduję się złapać go za obie dłonie. Şehzade pod wpływem mojego uścisku przestaje się ruszać. Podnosi głowę i patrzy na mnie swoimi przerażonymi, niedowierzającymi, zamglonymi od łez oczyma. - Zabiła się. Zostaw ją. - Informuję delikatnym, współczującym i uspokajającym głosem. Wbijam w młodzieńca czarny, podkreślony hebanową henną wzrok. Dotarło. Już zrozumiał. Obserwuję, jak Abdullah szuka uporczywie jakiejś prawdy... jakiegoś pocieszenia i zrozumienia w moim spojrzeniu, po czym wyrywa dłonie z mojego uścisku i wybiega z komnaty...
Advertisement
A Modern Day Demon King
Reyn, a former demon king is reborn in a modern day world without any mana user's or at least that's what she thought. Sadly, enough she was wrong. But worst of all she picked up a kid and she's not sure what to do with him. Of course, that's if she doesn't end up accidentally end up killing the poor kid first.
8 199The Horseman's Culling
After millennia of normalcy, a primal change came over the earth. A horde of gigantic drills burst through the earth’s crust all over the surface, punching a hole out into the light of day. From these dark chasms, creatures of fiction sprung out into a world that has never known magic or monsters. There was no warning, there was no gloating from some deity figure or system notifications designed to give humanity a fighting chance. There was only unbridled chaos and slaughter, as most of humanity’s technology no longer worked.Deep in the dark void of space, nestled within the huge mass of dirty ice known as Halley’s Comet, an ancient guardian noticed the change on Earth while in its perihelion approach to the Sun. On that day, Týr returned to the realms of mortal men.Warning: Rated 18+
8 100Spheretesia, a Wanderlust Fantasy
The world just started to produce mana and the magic era begins... at least that's what suppose to happen. Normally it takes time for humans to adapt and develop mana, but before they can even discover it, monsters that are already familiar with mana appear out of nowhere and start to overrun the human population. Follow our protagonist as he does his best to survive against the monsters that invade his homeworld. But is this world really where the journey begins? --------------------------- I just wanted to mention that this is the first light novel that I’ve ever worked on and I’m also just doing this for fun, so I apologize in advance if it isn’t up to par. I also drew the cover myself because I wasn’t sure which pictures were okay to use and I didn’t want to bother with it. So yea, sorry about the amateur drawing (・.・;) In any case, feel free to give feedback and thank you for reading.
8 132God Particles
The year is 2218. After the "Idiopathic Apocalypse" that happened in 2118, more than half of the human population was erased. A few years after the IA, unknown creatures started attacking humanity's remaining cities. Humanity almost ceased to exist, but a new light shined in the kingdom of darkness. Humanity discovered "Ability Users", people who had supernatural powers, much like the unknown creatures known as "Mutants". Humanity used its remaining technology to study both Ability Users and Mutants. Soon, they created a gigantic barrier that keeps humanity isolated from the dangers of the wilderness. To this day, humanity is trying to reconquer the world that they lost, but a new rival appears! Another race of sapient creatures, much stronger and more intelligent than any human. What will humanity do?
8 107Adamantine Dragon in the Crystal World
In a fantasy world known as [Flow] there was a Demon Emperor whose power was so ridiculous that gods couldn't even compare to him. Then one day he got hit by a powerful curse and got banished to a completely different world. That's how it roughly happened. Roughly…After entering the New World our protagonist found his body being disintegrated and most of his magical powers useless...AN: Hey guys, this is my own first fiction. This is completely different from what I previously had in mind. I had even extended plans made for that one, but I'm still working on it. This one can be considered as a spin-off from the original series haha, please join our Demon Emperor in his journey! If you see any mistakes please point them out so I can fix them, thank you very much! I will use Japanese honorifics because they are cute haha. Without further ado, welcome to the prologue of the Arc 1: THERE IS NO REST FOR THE WEARY!
8 175F.A.C.E. Family X Little!Reader
You and your mom go to the park and she leaves then never comes back...
8 92