《Sto ukrytych pragnień》11

Advertisement

Czytanie polubiłam na studiach. Nie było moją szczególną pasją i nie pochłaniałam książek jedna za drugą, ale pozwalało mi się zrelaksować. Byłam młodą kobietą odzyskującą spokój. Ciekawość, którą wywołał komentarz odnośnie mojego naszyjnika, zaprowadziła mnie w miejsce, z którego mogłam wyjść tylko przechodząc przez wszystkie jego udręki. Ten świat był jak złote drzwi, obiecujące szczęście i spełnienie. Widziałam to właśnie w sposób pięknej miłości, która nigdy nie miała stać się nudna poprzez fantazje dominującego kochanka.

14. Zostać związaną.

15. Zostać zakneblowaną.

16. Zostać ukaraną.

17. Poczuć się bezradną w piękny sposób.

18. Oddać się całkowicie.

19. Znaleźć Pana.

20. Zostać uległą.

Potem pojawił się Daniel. Mężczyzna idealny na pierwszy rzut oka, obezwładniający, zapierający dech w piersiach, niezwykle pewny siebie, onieśmielający i wprawiający w zakłopotanie.

Nieszczęsny wieczór, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, kiedy moja sukienka mu się tak bardzo spodobała i kiedy usiłował ją desperacko ratować. Wtedy właśnie chwyciłam za klamkę tych złotych drzwi i pochłonął mnie mrok. Leciałam w dół, a wszystko prowadziło do tragicznego końca.

Na samym początku naprawdę czułam się dobrze u jego boku, wykonując polecenia i spełniając fantazje Pana. Wszystko zaczęło się komplikować, gdy Daniel stracił mną tak silne zainteresowanie, a ja obdarzyłam go tkliwym uczuciem.

Moja lista zapełniała się cały czas, w szaleńczym tempie, od rzeczy, które chciałam, żeby ze mną robił, po pragnienie jego atencji i miłości.

***

Noce spędzone w rodzinnym domu były długie i męczące. Odkąd wiedziałam, że noszę w sobie życie, zupełnie zgasłam. Nie chciałam, by ono się kiedykolwiek narodziło. Początkowo z samolubnych powodów, czułam się taka zhańbiona i nie chciałam, by dzieło Daniela oddychało tym samym powietrzem, co ja. Później, gdy pierwszy gniew minął i miałam pretensje tylko do siebie, nie chciałam, by to niewinne dziecko musiało znosić tyle trudów, które byłyby z ręki jego własnej matki.

Los ma to do siebie, że stały jest w swej zmienności. Jednak sądzę, że czasami się nie odmienia, jest jednolity dla danej osoby od jej pierwszego wdechu do ostatniego tchnienia. Tak było w moim przypadku. Przeklęta zostałam z momentem narodzin.

W miesiąc po tym, jak nosiłam w sobie życie, matka poczuła się źle. Kilka razy zdarzyło jej się zasłabnąć, w końcu wylądowała w szpitalu z powodu duszności. Lekarz powiedział jej, że ma poważne problemy z sercem i powinna się bardzo oszczędzać. Tak więc matka porzuciła pracę i utknęła w domu, gdzie unikała ciężkich robót domowych. Wszystkie obowiązki spadły na mnie.

Nigdy nie powiedziałam jej o ciąży, nie dowiedziała się o tym, że jej córka nosiła w sobie dziecko. Nie musiała wiedzieć. Gdy zachorowała, porzuciłam studia, by móc pracować i utrzymać dom. Rozpacz i strach narastały we mnie z każdym dniem. Byłam samotna, bezsilna, z chorą matką u boku, marną pracą i rozpadającym się domem. Ciężar, który zrzucił na mnie Daniel coraz bardziej wgniatał mnie w ziemię. Żałość i beznadzieja nie były najlepszymi warunkami dla przyjścia nowego życia.

Niewiele trzeba, by coś zniszczyć. Zwłaszcza w dzisiejszym świecie, gdzie możliwości są za każdym rogiem. Desperacja i strach potrafią popchnąć człowieka w stronę tragicznych rzeczy. Tonąc, łapiemy się brzytwy, nie zważając na konsekwencje i ból.

Usunęłam ciążę. Zabiłam swoje własne dziecko, które nie zdążyło nawet zobaczyć twarzy matki, by móc ją znienawidzić. W ciszy i cieniu odeszła mała duszyczka tam, skąd przyszła. Tak niezauważenie. Znalazła się tu przez głupotę i naiwność. Poniosła karę za czyny, na które nie miała wpływu. Trafiła w łono kobiety żałosnej, zdolnej do okrutnych występków.

To była krótka chwila, niewiele czułam. W najgorszym momencie zamknęłam oczy. Nie chciałam patrzeć na to, co zrobiłam. Ale potem poczucie winy było zabójcze. Płakałam przez wszystkie noce, modląc się o śmierć w męczarniach, o należytą karę. Pragnęłam śmierci, by móc nie patrzeć na siebie już nigdy więcej. Jednak potem zrozumiałam, że właśnie to było moją pokutą. Życie w świadomości tego, czego się dokonało, z pogardą dla samej siebie i nienawiścią tak silną, jakiej jeszcze nigdy nie doświadczyłam.

Advertisement

Nie mogłam patrzeć na matkę po tym wszystkim. Czułam ogromny wstyd. Chciałam wyjechać. Znalazłam pracę w stajni oddalonej od mojego miasta o setki kilometrów. Z dnia na dzień spakowałam wszystkie swoje rzeczy, napisałam list do Peter'a, by nie martwił się o mnie i nie mówił nikomu z uczelni, co się ze mną stało. Obiecałam pisać raz na jakiś czas, nie chciałam dzwonić, to był zbyt niebezpieczny kontakt. Czułam, że gdyby usłyszał mój głos, wszystko stałoby się jasne.

Matce obiecałam przysyłać regularnie pieniądze i poprosiłam Peter'a, by dbał o nią. On zupełnie nie rozumiał, dlaczego tak nagle wyjeżdżam, nie dało się ukryć, że było ze mną źle, ale biegłość we własnych kłamstwach umożliwiała mi długie ukrywanie prawdy.

Cieszyła mnie myśl o tym, że znajdę się w zupełnie nowym otoczeniu, gdzie nikt mnie nie znał, nie wiedział nic o mojej przeszłości. Liczyłam na odzyskanie spokoju i na coś w rodzaju oczyszczenia lub przynajmniej na nauczenie się życia z samą sobą po tym wszystkim. Czas spędzony blisko natury zawsze mnie uszczęśliwiał, w dzieciństwie jeździłam konno, w wakacje pracowałam na farmie wujka. Ale po jego śmierci utknęłam na stałe w mieście, gdzie ludzie i ich czyny truły mnie codziennie, gdzie umierałam i w desperacji szukałam nowych doznań.

Oto gdzie mnie zaprowadziły. Zgwałcona, zbrukana, morderczyni własnego dziecka i oszustka. Nic nie warta, tak żałosna i odrażająca, że nawet śmierć nie chciała po nią przyjść mimo błagań. Tak beznadziejnie słaba i tchórzliwa, że nieskłonna do zakończenia tej uwłaczającej historii. Na skraju wytrzymania, tyle razy trzymająca w ręku pudełko białych tabletek. A jednak niewystarczająco śmiała, by to zrobić.

W przeddzień mojego wyjazdu otrzymałam list od Daniela. Przez cały wieczór siedziałam w pokoju, zastanawiając się, czy go otworzyć. Co mógł napisać? Nie oczekiwałam od niego nic nowego. Nie chciałam go znać, nie chciałam o nim pamiętać. A jednak byłam na tyle żałosna, by wciąż go pragnąć. Poznałam wtedy zupełnie nowy odłamek mojej duszy. Kobiety upadłej.

Bojąc się samej siebie i tego mrocznego uczucia, które sprawiało, że drżałam, trzymając w dłoni kopertę, wcisnęłam ją na samo dno walizki, przygniatając wszystkimi rzeczami. To była część mojego życia, od której nie miałam się już nigdy uwolnić. Po części z własnej winy, bo jedna, zupełnie irracjonalna i idiotyczna cząstka mnie wciąż pragnęła dotyku tego mężczyzny, chciała zostać przez niego obezwładniona, poczuć rozkosz i ból, które tylko on był w stanie mi dać.

***

Słońce wpadało do naszej sypialni przez szparę między zasłonami, oświetlając drewniane deski na podłodze. Sen powoli odchodził z powiek Peter'a, a uśmiech błąkał się gdzieś na twarzy. Jego delikatny oddech owiewał moją skórę. Spał spokojnie z dłonią na mojej piersi. Głaskałam jego ciepły policzek, nie chcąc, by się zbudził. Pragnęłam zatrzymać tą chwilę na wieki, gdy mogłam patrzeć na jego cudowność, podczas gdy on pozostawał w błogiej nieświadomości tego, jaką kobietę kocha.

Od tak dawna nie czułam euforii, uniesienia, że już prawie zapomniałam jak to jest odczuwać coś podobnego. Ogarnął mnie przytłaczający smutek i niepewność. Moja cudowna bajka u boku tego pięknego mężczyzny miała niedługo dobiec końca, czułam to.

Wspomnienia nawiedzały mnie rzadziej, gdy pochłonął mnie wir pracy. Nowy rok w firmie zaczął się z przytupem, codziennie widziałam nowe twarze a nasze małe bistro przeżywało prawdziwe oblężenie. Często widziałam mojego byłego szefa i zawsze byłam dla niego tak samo chłoda. Praca jako jego sekretarka była naprawdę obiecująca, a ja sumiennie wywiązywałam się z obowiązków. Tym bardziej rosła we mnie frustracja.

Czas pracy znacznie umilało mi patrzenie na srebrny pierścionek na moim palcu. Byłam zaręczona, co nie uszło uwadze Moly.

Advertisement

- Czyli muszę zacząć rozglądać się za sukienką, tak? Widzę, że jednak wasze ścieżki już niedługo połączą się na dobre. To takie urocze! Jestem taka szczęśliwa, Vero - uścisnęła mnie.

Nie wiedziałam co powiedzieć, więc po prostu objęłam ją i uśmiechnęłam się. To był bardzo szczery gest z mojej strony, a siła uczucia, jakie we mnie zakiełkowało, zaskoczyła mnie. Poczułam ciepło i prawdziwą radość. Zaczęłam wtedy wierzyć, że moje życie w końcu wróci na właściwe tory.

Po pracy wróciłam do domu wykończona, ale szczęśliwa. Ciągle dotykałam pierścionka na moim palcu i uśmiechałam się. Kilka osób na ulicy zwróciło na to uwagę i moja pozytywna energia udzielała się także im, jednak byli zbyt zajęci, by w ich myślach ten obrazek pozostał na dłużej.

Peter'a jeszcze nie było, więc skorzystałam z tego i zajęłam się robieniem kolacji. Chciałam, by ten wieczór był tkliwy i uroczy, chciałam poczuć ciepło i podzielić się rosnącą we mnie euforią. Nakryłam stół wiśniowym obrusem, zapaliłam dwie kremowe świeczki, a gdy jedzenie było gotowe i tylko czekało w piekarniku, by nie wystygnąć, poszłam się przebrać.

Założyłam czarną prostą sukienkę, by nie było zbyt oficjalnie. Z drewnianej szkatułki na komodzie wyjęłam złoty naszyjnik po prababce. Mimo wszystkiego co się wydarzyło, bardzo go lubiłam i byłam doniego sentymentalnie przywiązana. Spojrzałam w lustro i obraz w nim odbity wywołał na mojej twarzy uśmiech. Wierzyłam, że to co było, minęło, czułam się oczyszczona, jakby duszące mnie liny zostały przecięte. Dotknęłam palcami ozdoby na szyi. To była cząstka silnej kobiety.

Zamek w drzwiach zazgrzytał, więc wyszłam na powitanie mojemu ukochanemu. Gdy mnie zobaczył, najpierw się zdziwił, potem zachwycił jak zawsze moją osobą.

- Prześlicznie wyglądasz. Z jakiej to okazji? - objął mnie, całując delikatnie i przyjemnie.

Wzruszyłam ramionami i pociągnęłam go za sobą do kuchni.

Od jego oświadczyn minął już prawie miesiąc, ale dopiero teraz poczułam tak wielkie szczęście. Z każdym dniem widziałam miłość Peter'a do mnie, jak bardzo mnie idealizował i uwielbiał. To pozwoliło mi się poczuć bezpiecznie i dało pewność, że wybaczyłby mi wszystkie moje przewinienia.

- Tak bardzo się cieszę, że wreszcie widzę cię uśmiechniętą. Nawet nie wiesz jak bardzo się o ciebie martwiłem jeszcze przed świętami. Ciągle płakałaś i wybuchałaś gniewem, byłem kompletnie bezradny. Czy teraz mi powiesz z jakiego powodu? Czy to było przeze mnie? - złapał mnie za dłoń i przycisnął do ust, całując ją kilka razy.

- Nie miałeś z tym nic wspólnego, zupełnie nic. Musiałam po prostu poradzić sobie z samą sobą. Wiele dawnych wspomnień do mnie wróciło, nie pozwalało żyć. Ale teraz jest już w porządku. Przynajmniej na jakiś czas - uśmiechnęłam się smutno, bo poczułam nagły napływ niepokoju.

- Tak niewiele o tobie wiem, kochanie, zupełnie niewiele. A mimo to pragnę cię poślubić, cokolwiek byś mi nie powiedziała, cokolwiek się wydarzyło. Kocham ciebie, nie twoje czyny. Każdy z nas ma na sumieniu kilka przewinień. Nikt nie jest bez skazy. Chciałbym, żebyś powiedziała mi o tym, co cię tak bardzo dręczy, bo wciąż widzę, że coś nie daje ci spokoju.

- To nie jest taka prosta sprawa, Peter, zupełnie nie taka prosta - zakryłam twarz dłońmi, a głos drżał mi niepewnie przy każdym słowie. Boże zlituj się nade mną!

- Nic nie szkodzi, mamy mnóstwo czasu. Chcę, żebyś mi zaufała, otworzyła się przede mną. Za trzy miesiące będziemy małżeństwem. Ja tobie też chciałabym powiedzieć coś o sobie - westchnął i odciągnął moje dłonie od twarzy.

Spojrzałam na niego niepewnie. Cokolwiek by mi powiedział, wybaczyłabym mu wszystko, zupełnie wszystko. Nie było na świecie winy większej niż moja, ten człowiek na pewno nie zrobił nawet w połowie czegoś równie okrutnego. Boże, zlituj się nade mną!

- Pamiętasz, jak pracowałaś całe lato w stajni na południu, wtedy, gdy porzuciłaś studia?

Przytaknęłam. Jakże mogłabym nie pamiętać.

- Pisywałaś do mnie wtedy listy, ale rzadko kiedy na nie odpowiadałem, pamiętasz? Te, które do ciebie przyszły, nie były nawet napisane przeze mnie. Wyjechałem do Amsterdamu, by na czas wakacji zająć się czymś. Pojechałem tam z Jakobem, jego znajomy załatwił nam pracę w jednym z barów - tu zrobił przerwę i ciężko westchnął.

Och, tak bardzo było mi go żal. Wydawało mu się, że osądzę go brutalnie i zacznę nim gardzić. Nie wiedział, że najbardziej gardziłam sobą. Kochałam go tak bardzo, że żadne jego wyznanie nie mogło tego zmienić.

Szybko wstałam i usiadłam na podłodze przy jego kolanach, kładąc na nich głowę. Włożył palce w moje włosy i delikatnie się nimi bawił.

- To nie był zwykły bar, gdzie przychodzisz się napić po ciężkim dniu. Kobiety oferowały tam swoje usługi. Często były nieletnie. Z początku myślałem, że robią to z własnej woli. Ale któregoś wieczoru usłyszałem na zapleczu płacz jednej z młodszych dziewczyn. Mogła mieć z szesnaście lat. Uchyliłem drzwi i zobaczyłem jak jeden z mężczyzn ją gwałcił. Nie potrafiłem zareagować, tylko stałem jak posąg i patrzyłem.

Wypłata była wysoka, bardzo wysoka, a ja potrzebowałem pieniędzy jak nigdy wcześniej. Zamknąłem tamte drzwi i wróciłem za ladę, zupełnie to ignorując. Potem nie zobaczyłem tej dziewczyny już nigdy więcej. Większość z nich się zmieniała, tylko te starsze zostawały na długo.

W końcu nie wytrzymałem i zapytałem mojego szefa o te wszystkie młode dziewczyny. Był pijany i bardzo mnie polubił przez tych kilka miesięcy. Powiedział mi o tym, że handlują tam kobietami.

Tu znów urwał swoje opowiadanie i spojrzał na mnie wyczekująco. Podniosłam wzrok, a gdy nie zobaczył w nim nic złego, nic co by wskazywało na wstręt czy odrazę, powrócił spojrzeniem na swój talerz i mówił dalej.

- Przez trzy miesiące tuż obok mnie rozgrywał się koszmar tylu niewinnych dziewcząt, a ja biernie się temu wszystkiemu przyglądałem. Kiedyś nawet po pracy Jakob namówił mnie na, jak on to ujął, zabawienie się z jedną z nich. I zrobiliśmy to. Byłem co prawda pijany, ale na tyle świadomy, by wiedzieć co robię.

Spojrzał na mnie i podciągnął mnie w górę, bym wstała. Złapał mnie za dłonie, a na jego twarzy malowała się czysta rozpacz.

- Czy teraz mnie nienawidzisz, czy czujesz wstręt? Och, najukochańsza powiedz mi, czy gardzisz mną teraz?

- Nikim nie gardzę bardziej niż sobą, kochany. I wiem, że gdy opowiem ci swoją historię, ty również zaczniesz mną gardzić.

- Och nie! Z pewnością nigdy nie będę tobą gardził. Co może być obżydliwsze niż to, o czym ci właśnie powiedziałem? Co gorszego mogła zrobić tak czysta i cudowna osoba jak ty?

Moje serce zwijało się w agonii. Zrozumiałam jak bardzo prawda o mnie miała go uderzyć, zrujnować jego idealistyczne wyobrażenia o mnie. Jednak nie mogłam się już wycofać. Otworzyłam kolejne drzwi do tragedii.

- Więc posłuchaj...

    people are reading<Sto ukrytych pragnień>
      Close message
      Advertisement
      You may like
      You can access <East Tale> through any of the following apps you have installed
      5800Coins for Signup,580 Coins daily.
      Update the hottest novels in time! Subscribe to push to read! Accurate recommendation from massive library!
      2 Then Click【Add To Home Screen】
      1Click