《Sto ukrytych pragnień》6
Advertisement
Stanęłam przed drzwiami sali konferencyjnej, przekładając tacę z pięcioma kawami do lewej ręki. Było już późno, za oknem panował mrok. Wygładziłam spódnicę wolną ręką. Wzięłam głęboki wdech, by dodać sobie trochę otuchy i zapukałam trzy razy, po czym weszłam do środka. W pomieszczeniu siedziało dziewięciu mężczyzn w różnym wieku, kilku mogło mieć zaledwie trzydzieści lat, jednak pozostali zbliżali się do pięćdziesiątki lub już dawno ją minęli.
Najstarszy z nich, robiący wrażenie bardzo ciepłego i życzliwego człowieka, wstał z szerokim uśmiechem, witając mnie.
Postawiłam tacę na środku ogromnego stołu i odwzajemniłam darowany mi uśmiech. Nie chciałam wyjść na niegrzeczną.
- Zaraz doniosę kolejne cztery. Dwie będą z mlekiem, prawda? - spojrzałam na dwóch młodych mężczyzn po mojej lewej stronie, którzy mówili o tym wcześniej do Moly. Jeden z nich delikatnie się uśmiechnął i pokiwał głową.
- Właściwie to pięć, jeśli to nie problem. Jeden z panów nieznacznie się spóźni - powiedział najstarszy, siadając z powrotem na swoim czarnym krześle.
- W takim razie pięć, już się robi - posłałam jeszcze jeden ciepły uśmiech i wyszłam, powtarzając w głowie, że dwie mają być z mlekiem.
Na całym piętrze panowała cisza, sala pełna stolików i zazwyczaj wypełniona ludźmi teraz była zupełnie pusta, za oszkloną ścianą można było podziwiać miasto. W kuchni Moly rozmawiała z mamą przez telefon, a ja wypełniałam kolejne filiżanki świeżą kawą.
Nieubłaganie zbliżała się zima, z czasem deszcz zastąpił śnieg, a poranki oglądałam przez szyby pokryte szronem. Nie narzekałam. Zima była dobra, potrzebna. Wszystko, co zdążyło do tej pory się narodzić i wykształcić, umierało lub znacznie zwalniało. Zima była jak regeneracja, na wiosnę człowiek czuł się już jakoś inaczej, miał gotowy, nowy plan i chęć do działania. Przychodził kolejny rok a z nim nadzieja.
Moly spytała, między zdaniami wymienianymi z mamą i masą uśmiechów, czy nie potrzebuję pomocy. Kilka kaw na jednej tacy to nie problem, więc powiedziałam, żeby sobie nie przeszkadzała. Wielką jadalnię wypełniała zupełna cisza, przerywana tylko słowami z ust Moly i stukiem łyżeczek, obijających się w moich dłoniach o filiżanki.
Tym razem weszłam bez pukania, rozdałam wszystkie kawy i zabrałam ze sobą obie tace, pytając, czy potrzeba czegoś jeszcze. Potem wróciłam do kuchni. Moly skończyła rozmowę z mamą i wycierała naczynia, chowając je do szafek na swoje miejsce. Pomogłam jej.
Wieczór mijał spokojnie, szum naszych rozmów rozchodził się delikatnym echem, na tyle cicho, by nie przeszkadzać panom za dwuskrzydłowymi drzwiami.
Ktoś szybko przemaszerował przez salę i gwałtownie otworzył drzwi do sali konferencyjnej. To na chwilę zaburzyło spokój, jednak zaraz potem wszystko wróciło do normy.
***
Daniel rzadko gdzieś mnie zabierał, nie lubił przebywać ze mną w otoczeniu innych ludzi, a zwłaszcza mężczyzn. Mi to odpowiadało. Nie chciałam spotkać kogoś znajomego, gdy byłam przy nim. Byłoby mi wstyd. To wszystko, co robiłam nie mieściło się w ludzkich normach moralnych i chyba jakichkolwiek innych. To, co nas łączyło, było specyficzne. Ja potrzebowałam Daniela, on potrzebował mnie, ale nie było w tym miłości czy chociażby uczucia bliższego jej. Nasz sposób bycia, usposobienie sprawiły, że weszliśmy w symbiozę. Nigdy nie oczekiwałam od niego czegokolwiek więcej.
Często u niego nocowałam, zwłaszcza w weekendy, wtedy chciał mnie mieć jak najdłużej do swojej dyspozycji. Z czasem zaczął nalegać, by miało to miejsce w tygodniu, jednak utrudnienia z tym związane sprawiły, że po sześciu miesiącach naszej znajomości, przeprowadziłam się do niego.
Na początku było dosyć niezręcznie, oboje byliśmy ostrożni, na pewien czas zaprzestaliśmy nawet sesjom. Jednak nie trwało to długo, oboje ich potrzebowaliśmy.
W końcu nakłonił mnie do rezygnacji z wynajmu mojej kawalerki. Pracowaliśmy oboje na jedno mieszkanie, czułam się z tym dziwnie, ale jednocześnie bezpiecznie, ponieważ wiedziałam, że gdybym straciła pracę, Daniel nie pozbawiłby mnie dachu nad głową.
Advertisement
Czas i wspólne życie na co dzień sprawiły, że przywiązaliśmy się do siebie. Codzienność u jego boku była dla mnie dobra i szczerze mówiąc był to jedyny czas, kiedy naprawdę czułam się sobą i nie musiałam niczego ukrywać.
***
Peter odebrał mnie z pracy, zasnęłam w samochodzie, obudził mnie pod domem, poszłam od razu do łazienki i wzięłam prysznic, byłam wykończona. Panowie rozmawiali do dwunastej w nocy, a Moly męczyła mnie opowieściami o pewnym chłopaku, z którym zaczęła się wtedy spotykać.
Peter chciał mi zrobić coś do jedzenia, ale odmówiłam, było mi niedobrze. Umyłam szybko zęby i wskoczyłam do łóżka, jednak nie potrafiłam zasnąć. Potem zwymiotowałam kilka razy i zrobiło mi się słabo, Peter się wystraszył i chciał dzwonić na pogotowie, na szczęście zdołałam go powstrzymać. Kolejną godzinę przesiedziałam na podłodze w łazience, bo mdłości nie przechodziły i co chwilę miałam odruch wymiotny.
Potem odechciało mi się zupełnie spać, do rana krzątałam się po domu i przeglądałam Internet.
Gdy o poranku było mi już lepiej, zrobiłam Peter'owi śniadanie do pracy i wypiłam szklankę wody. Potem zadzwoniłam do szefowej, by powiedzieć, że nie dam rady przyjść.
O ósmej dom był już cichy i pusty, zrobiłam sobie kanapkę, czułam się lepiej i zgłodniałam. Wzięłam swój laptop na kolana i usadowiłam się wygodnie na kanapie.
Chciałam usunąć stare pliki związanie z wynajmem kawalerki, dokumenty z pierwszej pracy i nieudane zdjęcia. Przez przypadek trafiłam na folder, o którym zupełnie zapomniałam.
***
Ubrałam czerwoną sukienkę, którą dostałam od Daniela, założyłam kolczyki, także sprezentowane, i rzuciłam ostatnie spojrzenie na swoje odbicie w lustrze.
Daniel stanął za mną, objął mnie w pasie i pocałował w szyję, delikatnie drapiąc zarostem. Uśmiechnęłam się i ostrożnie wplotłam palce w jego włosy. Poczułam jak uniósł prawy kącik ust przy mojej skórze, po czym dostałam mocnego klapsa. Z zaskoczenia gwałtownie wciągnęłam powietrze, co bardzo go satysfakcjonowało. Jak zawsze.
To był ten jeden z nielicznych przypadków, kiedy wyszliśmy gdzieś razem. Był Sylwester, Daniel kupił nam bilety na bal w jednej z dawnych willi. Budynek był całkowicie odnowiony przez co zyskał na przestronności. Salę wypełniali ludzie w różnym wieku, głównie młodzi. Muzyka na żywo, dużo jedzenia, wiele rodzajów wina, przez co on był w swoim żywiole, gdy wymieniał zdania na ten temat z pewnym starszym panem. Trwało to dość długo, więc odeszłam na bok, by się trochę porozglądać. Stanęłam przy jednym z obrazów wiszących na ścianie. Przedstawiał kobietę, kunsztownie ubraną, która trzymała w ręku konia, o wiele większego od siebie, uszy miał postawione do przodu, głowę wysoko uniesioną, oczy większe niż powinien. Z pewnością się bał. A ona stała tak, niewzruszona, wpatrzona w to samo, co koń. Jednak na niej nie robiło to większego wrażenia.
- Zechciałaby pani ze mną zatańczyć?
Odwróciłam się do nieznajomego głosu za mną. Chłopak, mniej więcej w moim wieku, w błękitnym garniturze, z kremową muszką, wyciągał w moją stronę rękę. Uśmiechał się od ucha do ucha wyraźnie zadowolony z tego nagłego i nieplanowanego spotkania.
Zawahałam się przez chwilę. Spojrzałam w stronę Daniela. Stał do mnie plecami, wciąż pochłonięty rozmową. Trzymał w ręku kieliszek wypełniony czerwonym winem. Śmiał się, a mężczyzna obok wtórował mu.
- Niech się pani nie da więcej prosić - zaśmiał się cicho i spojrzał na mnie z nadzieją.
- W porządku - odpowiedziałam i podałam mu dłoń.
Pociągnął mnie za sobą na parkiet, gdzie znaleźliśmy się między innymi tańczącymi parami. Objął mnie w talii i nieznacznie przysunął do siebie. Poczułam się trochę niezręcznie, ale jemu uśmiech nie znikał z twarzy. Delikatnie i powoli poruszał się z boku na bok.
Advertisement
- Spędza pani ten wieczór sama? - zapytał po chwili, patrząc na mnie.
- Och nie, jestem tu z moim... - zająknęłam się przez chwilę. To takie głupie, bo powinnam była wiedzieć jak to nazwać, mieć odpowiedź na podobne pytania.
- Z moim partnerem. Teraz niestety porzucił mnie na chwilę dla czerwonego wina - zaśmiałam się, by nieco złagodzić swoje zdenerwowanie. Odruchowo spojrzałam w stronę stołu, przy którym zostawiłam Daniela. Nie było go tam. Serce zabiło mi szybciej.
- Tak pięknej kobiety nie powinno się zostawiać dla zwykłego wina - uśmiechnął się szeroko i chciał, żebym cokolwiek mu odpowiedziała, jednak tylko odwzajemniłam owy gest, spuściłam wzrok i resztę utworu przetańczyliśmy w zupełnej ciszy między nami.
Wyszłam z tłumu pośrodku sali, chciałam udać się w stronę tego nieszczęsnego stołu. W połowie drogi złapał mnie za rękę, zatrzymał i przyciągnął do siebie. Objął mnie delikatnie i czule od tyłu tak, że inni mogli to postrzegać jako zwykły romantyczny gest.
- Nie podobało mi się to - szepnął mi do ucha - bardzo mi się nie podobało - otarł się brodą o moją szyję. Włoski stanęły mi na całym ciele od tego.
- Przepraszam - wyjąkałam cicho i położyłam dłoń na jego lewym nadgarstku.
- Sądzisz, że nie umiem tańczyć? - zaśmiał się cicho, muskając szybko mój obojczyk.
- Nic takiego nie powiedziałam - pokręciłam głową, z lekkim uśmieszkiem. Uwielbiałam, gdy Daniel zaczynał ze mną grę słowną.
- Pokażę ci, co to znaczy taniec.
Przejechał dłonią po moim pośladku tak, by nikt nie zauważył, a potem pociągnął w stronę tłumu, z którego niedawno wyszłam.
Stanowczo przyciągnął mnie do siebie, zaciskając mocno dłoń na mojej talii. W tym pozornie zwykłym geście było niezwykle wiele władczości.
Obracał mną co krok, za każdym razem, gdy się zachwiałam, mocno mnie podtrzymywał i znów okręcał wokół własnej osi. Po kilku razach zaczęło mi się kręcić w głowie, przez co kurczowo do niego przywarłam.
Gdy muzyka ucichła i rozległy się brawa, Daniel szybko wyszedł z sali, pociągając mnie za sobą. Wydawał się wkurzony, i ta nagła zmiana w jego zachowaniu wcale mi się nie podobała. Wolałam wesołego i zadziornego Daniela, nie zdenerwowanego. Tym bardziej na mnie.
- Dlaczego już wychodzimy? - zaprotestowałam i lekko zaparłam się nogami, by zwolnił.
Zatrzymał się tak nagle, że wpadłam na niego. Złapał mnie za ramiona. Przyjrzałam się dokładnie jego twarzy. Poczułam ulgę, gdy zarejestrowałam, że wcale nie był zły.
- Naprawdę chcesz tu spędzić cały wieczór?
- Myślałam, że zostaniemy przynajmniej na pokaz fajerwerków - wzruszyłam ramionami bezradnie, bo wiedziałam już, że nie zostaniemy.
- Myślę, że mój pomysł o wiele bardziej ci się spodoba - uśmiechnął się szelmowsko i wyjął z tylnej kieszeni kluczyki od samochodu. Zaczęło się. Znajome mrowienie w podbrzuszu.
Weszliśmy do mieszkania przed dwunastą w nocy. Odruchowo sięgnęłam do włącznika światła, ale Daniel powstrzymał mnie, chwytając za nadgarstek. Znieruchomiałam. Zamknął drzwi i przekręcił wszystkie trzy zamki. Gdy zdjęłam płaszcz i buty, wciął mnie na ręce i ostrożnym krokiem, by nie potknąć się o nić w ciemności, zaniósł mnie do sypialni, gdzie mrok rozświetlało światło ulicznych lamp, wpadające przed okno.
Postawił mnie na podłodze, stając przede mną.
- Odwróć się.
Więc stanęłam do niego tyłem. Rozsunął zamek długiej sukienki, zsunął kolejno koronkowe rękawy, a czerwona tkanina opadła u moich stóp. Odpiął zapięcie biustonosza, zdjął go. Gdy jego zimne palce spotkały się z moją rozgrzaną skórą, przeszedł mnie silny dreszcz, wywołany połowicznie także podnieceniem. Pociągnął dolną część bielizny w dół. Klepnął kolejno moje łydki na znak, bym wyszła z obu tych spoczywających na panelach rzeczy.
Słyszałam kilka kroków, odsuwanie szuflady, przez chwilę szukał w niej czegoś. Znów stanął za mną. Materiał jego garnituru ocierał się o moje nagie pośladki i plecy. Oddychałam coraz szybciej, jednocześnie starając się to opanować. Rozglądałam się po pokoju na tyle, na ile mogłam,by nie poruszać głową. W końcu cały obraz zakryła mi czarna opaska na oczy. Zawiązał ją w zupełnej ciszy, odsuwając się na tyle, by w ogóle mnie teraz nie dotknąć.
Tkwiłam cierpliwie bez najmniejszego ruchu. Zdjął marynarkę, odwiązał krawat, który rzucił na materac przede mną, kolejno, nieśpiesznie odpinał guziki czerwonej koszuli, klamra paska od spodni wydała kilka cichych dźwięków w jego palcach.
Gdy był już zupełnie nagi, podszedł do mnie i obrócił mnie przodem do siebie. Frustrowało mnie to, że nie mogłam na niego spojrzeć w tamtej chwili, jedynie słyszeć. Pewien smutek pomieszał się z pożądaniem, dając bolesną mieszankę.
Przejechał delikatnie i powoli palcem po mojej wardze, tak bardzo go chciałam, po czym gwałtownie i nagle popchnął mnie w tył, bym opadła na łóżko, tak bardzo go pragnęłam. Złapał mocno moje nadgarstki i umieścił je nad głową, wyjął krawat spod mojego ciała, odrzucił gdzieś na bok i znów zniknął. Leżałam w bezruchu, tylko mój nierówny oddech zakłócał doskonałą ciszę. Niecierpliwość zaczynała mnie pochłaniać.
Materac po obu stronach moich ud ugiął się pod jego ciężarem. Owinął gruby sznurek wokół mojego lewego nadgarstka i przywiązał do jednej z gałęzi wyrzeźbionego w wezgłowiu drzewa. Potem unieruchomił mi drugą rękę. Oddawałam mu się zupełnie, powierzałam całą siebie, swoje ciało i duszę. Wciąż nic nie mówiąc, przejechał językiem wzdłuż mojego brzucha, aż dotarł do piersi, gdzie przygryzł kolejno każdy sutek po kilka razy, na końcu dosyć boleśnie. Cicho jęknęłam. Wszystko, co pochodziło od niego, przyjmowałam z radością.
Nastał znów bezruch i cisza. Dopiero po dłuższej chwili przerwał ją trzask skórzanych pasków o moje ciało. Podskoczyłam z zaskoczenia, ale odczuwane pieczenie i okolicach łona było przyjemne. Kolejne, mocniejsze zaczynały sprawiać nieprzyjemny ból. Zaciskałam zęby, czasem z moich ust wydobywało się ciche stęknięcie. Jednocześnie pragnęłam znaleźć się bliżej tych odczuć i uciec od nich.
Gdy za oknem rozbrzmiały wystrzały pierwszych fajerwerków, Daniel zdjął mi opaskę, z uśmiechem pełnym satysfakcji, szepnął mi do ucha:
- Szczęśliwego Nowego Roku.
Po czym wszedł we mnie szybko i mocno. Poderwałam się do góry z cichym krzykiem, który skutecznie stłumił. Jego wargi wpiły się w moje. Uderzyła we mnie fala gorąca. Pragnęłam go objąć, ale sznurki jedynie żałośnie stęknęły pod wpływem mego nacisku.
***
Ze zdjęcia na ekranie patrzyła na mnie piękna kobieta w czerwonej sukni z koronkowymi rękawami. Obejmował ją władczo cudowny mężczyzna, którego oczy i uśmiech wzbudziły we mnie dawne emocje. Patrzyłam na nie przez dobrych kilka minut. I żałowałam. Cholernie żałowałam tego przeklętego dnia, w którym to wszystko się zakończyło. I niech mnie diabli, jeżeli w tamtej chwili nie chciałam wrócić. Zapragnęłam tego jak nigdy przedtem. Chciałam, by znów złapał mnie mocno, obezwładnił i pozwolił się w zatracić w tych wszystkich doznaniach. Potrzebowałam go.
Zamknęłam laptop, odłożyłam go na bok. Na zewnątrz przebijało się delikatnie słońce. Musiałam wyjść z tego przeklętego mieszkania choć na jedną krótką chwilę, zaczerpnąć powietrza, poczuć płuca. Czułam jak część mnie wyrywa się z ciała i pędzi tam, gdzie jej miejsce.
Advertisement
Fallout: Vault X
An original novel set in the Fallout universe, written to be accessible to all, featuring unique people and places. Vol.II. out now Fallout: Vault X tells the story of John. A vault dweller, who spent every day of his twenty five years underground. Like his father, and his father before him. Proud to live in the last remaining bastion of humanity, all that survived The Great War of the atomic age. Hidden deep below the surface of the earth, toiling under brutal conditions. Year after year, decade upon decade. All to expand into the natural cave system the Vault occupied, building for the future. However, John knew what his forefathers did not, that everything he’d been taught was a lie. After finishing school at the age of ten, John received his standard issue pipboy. An arm mounted personal computer, worn by everyone in the Vault. Used to coordinate the relentless pace of expansion, needed to work as an apprentice. To learn the craft that would be his life’s work. A noble calling to ensure a future for all that remained of the human race. A quirk of fate saw John equipped not with the crude, clunky, pipboy model his father wore. That almost everyone around him wore. His looked smaller, sleeker, finished in a jet black sheen. And capable of doing far more than its drab counterparts. The world above had been ravaged by atomic flames, yet life clung to its bones. The Red Valley fared better than most in the century since the bombs fell. The clean water and rich soil protected by rolling hills. All spared from direct strikes, for the most part. Life survived here. Trees spawned from charred ground, misshapen, green leaves turned red. Along with simple crops, grown wild at first, then cultivated by the survivors. The scavengers of the old world were inventive, hardy people. All determined to rebuild in the ruins of a world they never knew. In the decades that passed settlements emerged. They grew, spreading along the valley floor. Reclaiming the pre-war remnants of the once industrialised heartland. Salvaging the robotic wonders of a bygone age to build their walls and work their fields. To protect them in the dark of the wasteland. But such things are uncommon in this world, and the rarer something is, the greater its value. And the worth of pre-war technology had not gone unnoticed. The last, real, power in this world rested in the mechanised hands of The Brotherhood of Steel. Forged from the mortally wounded old world military. The Brotherhood used its access to the weapons made for a conflict no one won to strike out into the wastes. Men and women were equipped with advanced armour, aerial transportation, high grade weaponry. Accompanied by the training, strength, and will, to put them to use. They established chapters and set up outputs far and wide. All dedicated to a single purpose. To ensure the technology left abandoned by its long dead creators didn’t fall into the wrong hands. Namely, any hands that were not their own. This is the world John escaped into. A place of horrors brought forth from atomic fire. A place where survival meant battling against the darkness. Fighting a war each day to get to the next. And war...war never changes
8 130What The Luck!?
Asher was always down on his luck, but that is not a surprise seeing that God made his soul with a negative luck value.
8 629Gates of Doom
December 2069 What were your plans for getting old? A well maintained pension and a trip around the world, a nest-egg and that little cottage in the country you’ve always dreamed off, Or (in the case of this author,) dying just before retirement age so you didn't have to worry about not saving money. Well luckily enough we all got it wrong , and our lives are now spent in virtual worlds, smiting orcs! Gates of Doom was one of the first big MMO realities , where players could experience an ongoing world of fantasy , daring , romance and danger. Not only was it a great place to adventure , but as gamers got older and entered retirement age ,they spent more and more time connected to it's virtual lands .For many of them 'Gates became their home. Now after many years , and a gradual decline in popularity , Gates of Doom has new owners with new agendas and has been revamped and rebooted . Is players are taking their first steps in a very new , and very different world..
8 168Sorcerer Merlin
The story of Merlin, a young boy with a talent for magic, orphaned as a child. He is taken in by the Sorcerer, Crystal Thornheart, who raises him as her own. He trains to become a Sorcerer in his own right, making friends and enemies along the way. Inspired by works including My Hero Academa, Naruto, and Dr. Strange to name a few.
8 62Leveling Up Is Better Than Reality
If you've ever been called a slacker, you know, it's not that you're lazy, it's just that you're not interested. Your values don't allow you to work hard as you wish to live in a heaven-like world where you don't have to do anything. As Gandhi said, ""Be the change you wish to see in the world...'' Wise words indeed. This story's about lazy- I mean an idealist hero named Zellin living in an RPG-like world. I'm going to deem this work as PG-13, but you never know...
8 60Brother of Wind {book five: Possession}
Welcome to book five of the Brother of Wind au. in this au, I rewrite Ninjago but a certain wind ninja has always been part of a team.This book is loosely based off Lego Ninjago season five, Possession, given that the main antagonist is the protagonist. I do not own any of the ninja, but I did give a different personality to Morro.#9 - legoninjago Apr 21 2021#2 - ninjagocole May 2 2021#3 - ninjagokai May 2 2021 #2 - ninjagozane May 2 2021#3 - ninjagonya May 2 2021#4 - ninjagolloyd May 2 2021#4 - ninjagojay Apr 21 2021#1 - ninjagomorro May 2 2021
8 78